Skip to main content

Wszystko zaczyna się, a raczej kręci wokół jednego zdjęcia. Wpadająca stróżka światła rozpromienia obrus w odcieniu złamanej bieli. Niby czysty, lecz nie do końca wyprasowany. Nikt nie zauważa tłustych i lepkich plam z dzisiejszego śniadania. Na stole, który zwany jest potocznie zmywarka, usadawia się dumny talerz, wspomnienie czasów przedwojennych, wypełniony po brzegi równomiernie zezłoconymi placuszkami. Dziurawa glina nie zalicza się do artykułów wysoce porządanych,  blinowate racuchy zakrywają wszelkie mankamenty zniszczonego talerza. Dwie identyczne miseczki stanowią wyszukane pojemniki na sezonowe owoce. Przemilczmy fakt, że ich produkcja sięgała globalnych rozmiarów, ikeowska masowość przeszła samą siebie. Bawełniana ściereczka to domowy akcent wzbogacający fotografię o sielski wydźwięk, kupiona w mniej sielskim Jysku na przecenie zwanej ‘ostatnie sztuki’. Wokół nienagannego, schematycznego ułożenia unosi się woń przypalonego ciasta i zwęglonego spodu patelni. Brązowy cukier przesypany do słoiczka po flaczkach w rosole, zajmuje miejsce obok kilkudziesięciu innych słoików wypełnionych kaszami, mąkami oraz nasionami. Żaden z nich nie został pierwotnie przygotowany do pełnienia roli stylowego akcesoria kuchennego, większość pochodzi z tak zwanego odzysku, wpasowując się w dzisiejsze trendy: recyklingu.  W swoim wcześniejszym życiu, szklane koleżanki nosiły w sobie majonez kętrzyński, czy jagodowe konfitury z 2003roku.  Parapety udekorowane przysuszonymi ziołami oraz innymi roślinami wręczonymi któremuś z domowników, najczęściej w spadku, czy z okazji poważnej uroczystości (patrz imieniny trzeci raz w roku) świetnie rozumieją się z komarami (również przysuszonymi) przewróconymi do góry brzuchami, zaatakowanymi przez następczynię Umy w killbillowej roli. Autorka zdjęć wywija dzikie pląsy do Bebe „Siempre Me Quedara” (o zgrozo!!), rozcierając długą stopą sok z truskawek, kapiący po ochlapanych bitą śmietaną (tą jeszcze nieubitą)  szufladach.

Gdyby ktoś spytał się mnie, jak wygląda kuchenne życie, przedstawiane na fotografiach blogerów, pasjonatów sztuki i instagramowiczowskich tworach, nie miałabym wątpliwości – w codzienności to największy sajgon, bezład w nieładzie, jaki można sobie tylko wyobrazić, a nawet jakiego sobie nie wyobrażacie. Każdy nowy przepis jest wypadkową najpoważniejszego bałaganowego sztormu, brudnych ścian, zniszczonych tortownic i przepysznych wynalazków. Czasem zastanawiam się nawet, jak my – miłośnicy jedzenia, się w tym tak nieskazitelnie odnajdujemy…

A tak a propos, ktoś kojarzy opisane zdjęcie?

IMG_20150707_123329

Dzisiejszy przepis jest… dość kontrowersyjny. Początkowo ‘sernik’ miał być lustrzanym odbiciem batonika bounty, jednak brak odpowiednich produktów zniweczył moje plany. Spód jest przepyszny, wiórki kokosowe są mocno wyczuwalne w delikatnie orzechowym cieście. Sama masa tofu przypomina bardziej klasyczny ‘wiedeński sernik’, smak kokosa prawnie znika (kokosomaniakom polecam dodać więcej mleczka kokosowego i dorzucić garść wiórków). Jeśli nie macie cytryny (tak jak ja piekąca ciasto o 24.00) – nic nie szkodzi. Użyjcie kwasku cytrynowego, łyżeczka wystarczy (nie polecam więcej, dodałam dwie łyżeczki i smak zmienił się na mocno mocno kwaśny, ale jadalny!). Ważne jest, aby nie pominąć momentu dodania ‘czegoś cytrusowego’ – nie zabijemy smaku soi, dostaniemy tofucznicę w słodkim wydaniu. Polewa to wasz wybór. Osobiście zachęcam do zmieszania czekolady mlecznej z gorzką i mleczkiem kokosowym (chociażby 2 łyżkami, masa będzie plastyczna, tofurnik po stężeniu łatwiej się pokroi). Dla weganów zostaje wersja z gorzką czekoladą, ewentualnie można pokombinować, stworzyć polewę na bazie mleczka, kakao i cukru. Zanim czekolada zastygnie ‘zasypcie’ ją uprażonymi wiórkami lub chipsami kokosowymi. Nie pomyślałam o tym, jednak jestem pewna, że ten prosty zabieg zmieni smak na lepsze.

WEGAŃSKI KOKOSOWY TOFURNIK Z POLEWĄ Z GORZKIEJ CZEKOLADY NA KAKAOWYM SPODZIE 

Potrzebujesz:

spód:

  • 1-2 łyżki kakao
  • 3 łyżki masła orzechowego
  • 1 i 1/2 szkl wiórków kokosowych
  • łyżka cukru pudru

masa tofu:

  • 360g tofu naturalnego (u mnie 2kostki polsoja)
  • ziarenka z dwóch lasek wanilii
  • pół szklanki (lub troszkę mniej) soku z cytryny
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1/2 szkl cukru pudru
  • 1 i 1/2 szkl mleczka kokosowego (lub cała puszka 400g)
  • 1/2 szkl ugotowanej kaszy jaglanej

polewa:

  • 200g gorzkiej czekolady (ok. 60% kakao)
  • opcjonalnie łyżka lub dwie mleczka kokosowego

+do posypania wiórki/chipsy kokosowe

Jak zrobić?

  1. Zaczynamy od spodu. Składniki mieszamy. Wyklejamy nimi spód tortownicy.
  2. Produkty na masę tofurnikową blendujemy w malakserze (powinniśmy uzyskać płynną masę). Wylewamy na spód. Pieczemy w nagrzanym piekarniku – 180 stopni przez 20min, następnie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni i pieczemy ok. 40 minut (aby był sztywny).
  3. Na upieczony tofurnik wylewamy rozpuszczoną czekoladę.
  4. Wystudzony sernik trzymamy w lodówce

IMG_20150707_123442IMG_20150707_123137

13 Comments

  • marta says:

    jesteś introwertykiem?

    • jaglowska says:

      Hmmm na pewno zwracam uwagę bardzo bardzo na swoje ‘życie’ wewnętrzne oraz uczucia, jednak nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi nie sprawia mi żadnego problemu. Nie lubię się określać jako dany, jeden i wybrany typ człowieka

  • haniako says:

    Jestem zdania, że nikt nie jest w 100% albo introwertykiem albo ekstrawertykiem, zawsze jest to jakaś proporcja.
    Pierwszy akapit to mistrzostwo, ciasto wygląda cudownie. Uwielbiam w Tobie to, jaka jesteś naturalna i prawdziwa!

    PS Pięknie tutaj. Pasuje świetnie!

    • jaglowska says:

      Pieknie Haniu! Właśnie mamy takie samo zdanie na ten temat i myślę, że to zupełnie normalne – każdy człowiek jest inny, bez sensu ‘obklejać’ go etykietkami, że jest taki a taki, określać pojęciami, które nigdy nie niosą za sobą całej prawdy.
      I ogromnie dziękuję, nawet nie wiesz jak mi miło 🙂

  • jola says:

    Super przepis – a tak za mną chodził sernik!:)

  • Jaką średnicę miała Twoja forma? 🙂

  • magda says:

    Zgodnie z sugestią dodałam wiórki do tofu i więcej mleczka kokosowego. Mimo to, smak kokosa w tofu jest niewyczuwalny. Niemniej tofurnik przepyszny, o niebo lepszy niż zwykły sernik. Nikt w domu nie domyślił się, że to nie twaróg. Jedyna modyfikacja to zamiast cukru pudru, dałam zmielony erytrytol.

    • jaglowska says:

      super! bardzo się cieszę… brak kokosowego smaku zwaliłabym na nielubiany przeze mnie erytrytol, ale zakładam, że ma to mały związek 😉 pewnie ja, jako przeciwnik wszelkich kokosowości jestem wyczulona na ten smak ;D

      • magda says:

        A najlepsze jest to, że stoi w lodówce już czwarty dzień i smak ani odrobinę się nie zmienił 🙂 Nie jak w przypadku zwykłego sernika, który często po kilku dniach przechodzi “zapaszakmi” z lodówki lub po prostu staje się niezjadliwy. Co do kokosa, ja uwielbiam.

  • Sonia says:

    Zabieram się za ten cudowny tofurnik, ale pytanie czy mleczko ma być stężone czy płynne?

    • jaglowska says:

      Chyba w tym przepisie nie ma reguły, ponieważ zdarzyło mi się używać tak i tak i wyszło wszystko ok:) ale ja zazwyczaj używam płynnego w temp pokojowej, bo zapominam wstawić do lodówki

Leave a Reply