Skip to main content

Znam cztery kierunki świata.

Góry, Mazury, morze i Skandynawia.

Wypełniam kolejne nadtłuczone słoiczki drylowanymi wiśniami, wekuję je górnolotnymi planami. Kamienie pomysłów rozbijają nienagannie gładką taflę rozgrzanej wody, wilgotne runo leśne połyka niewielkie rozczarowania przy kolejnym wypieku. Zapach benzyny dyfunduje z cząsteczkami nieskalanej natury, smakiem młodości, wyboista ścieżka przyszłych, najbarwniejszych wspomnień.

Bezzmarszczkowa twarz wykręca się w skwaszoną minę, przegryzając przesolonego, skrzypiącego z każdym zaciśnięciem szczęki oscypka. Na opuszkach moich smukłych palców osiada dojrzały aromat niebezpiecznej wędzarni, obwąchując dłonie, rozpracowuję flegmatyczne spojrzenia znudzonych owiec. Potoki rwą do tańca lodowate uczucia, wstydliwe smutki wspinają się po naruszonych, znoszących męki i podniecenie skałach.  Czysto źródlany strumień połyka niepotrzebnie mierzony czas, ja siedzę w oknie, męczę domowy keczup, smarując nim własne neologizmy.

Świszczący wiatr porywa serwetkę po wyczerpanym śmietankowym lodzie, kolejna ogromna kawa z widokiem na tęczę sugeruje poprawę pogody. Piasek w kąciku dolnej wargi chrzęści i chrobocze, tkaninowa, lekka, zżółkła torba spada ze zgarbionego pod ciężarem przebytych kilometrów ramienia, który przygotowuje się na kolejną przesiadkę z jadącego w przeciwną stronę, niż mój cel tramwaju. Przedział wypełniony co do ostatniego centymetra, nawet kontrabasista. Dziękuję swojemu najhojniejszemu Bogu, że pozwolił mi wyciągnąć nogi.

Mistyczna kraina rozdaje wcale nie darmowe okazje na bliższy kontakt, na szerzej otwarte oczy, na głębokie wdechy zachwytu. Stonowane, zimne barwy otulają przeziębione uszy. Po raz pierwszy kanelbullar zadowala rozochocone żołądki, fika nie fika. Zapewniam samą siebie, że swoją miłość przekładać będę na ilości ulepionych cynamonowych ślimaków. Zakrywam powieki i stykam się z wizją: ‘Poproszę dwa bilety do miejsca, gdzie pierwszy raz złapię swój skarb za palec serdeczny, gdzie dwa koczki się nie rozplątują, a krajobraz pochłania kolejne ofiary bezdechu’.

Wymieszałam co chciałam i wcale nie żałuję, że przeżyłam regres kreatywności, a proporcję zniszczyłam w szklankach. Zatelefonowałam, wypowiedziałam ‘nazbieraj mi agrestu, bardzo proszę’(mało świadomie, bo zdrowy rozsadek uciekł mi wraz z tamtejszym widokiem). ‘Wszystko na opak’,  ‘nie umiesz po ludzku’.

Dziś agrest w kuchni. I przepis na moje galette, które nie różni się prawie niczym, od najzwyklejszej tarty.

IMG_20150717_093548

GALETTE NA GRYCZANO-PSZENNYM SPODZIE Z AGRESTEM I JABŁKAMI W CUKROWYM SYROPIE

Potrzebujesz:

spód (wilgotne składniki powinny być prosto z lodówki)

  • 3/4 szkl mąki gryczanej
  • 3/4 szkl mąki pszennej
  • 1 duże jajko
  • 100g masła
  • łyżka drobnego cukru

owocowe wypełnienie

  • 4 szklanki zielonego agrestu
  • 2 duże jabłka
  • cukier do smaku (u mnie ponad szklanka, ponieważ agrest był bardzo kwaśny)

Jak zrobić?

  1. Składniki na kruche ciasto zagniatamy (w razie potrzeby możemy dodać odrobinę zimnej wody), robimy z nich kulę i wkładamy do lodówki na min. godzinę.
  2. Agrest oczyszczamy, wrzucamy do garnka, zasypujemy cukrem i gotujemy aż do miękkości (u mnie trwało to ok. 30min). Następnie odcedzamy agrest na durszlaku, przelewając powstały przy gotowaniu owoców syrop. Jabłka kroimy w grube paski, gotujemy w cukrowym syropie (u mnie trwało to ok. 15min, ale zależy od wielkości kawałków jabłek), wyjmujemy, lekko studzimy, kroimy w drobną kostkę i mieszamy z agrestem.
  3. Ciasto rozwałkowujemy (kształt koła mile widziany), centralną część smarujemy syropem, układamy na nią owoce, zostawiając kilka centymetrów brzegu ‘wolnych’ od nadzienia. Puste brzegi zakładamy/zawijamy do wnętrza tarty, tworząc tzw. “ramkę”. Całość jeszcze raz smarujemy cukrowym syropem, pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, przez ok. 20min (do delikatnego zarumienienia).

IMG_20150717_093443

Jeśli chodzi o jogurtowe ciasto z agrestem i kruszonką… stworzyłam totalnego zakalca, rozweselona zapominając o zasadzie ‘wszystkie składniki w temperaturze pokojowej’. Nie zamierzam Was katować nieudanym przepisem, jednak wszystkim chętnym polecam ten oto post – wystarczy zamienić morele na agrest.

collage

Leave a Reply