Nie ma mnie, tak, nie ma mnie tutaj i się meczę, i dreczę, i denerwuję, bo zapomniałam jak to jest układać plastyczne zdania, jak zagniatać ciasto na piękne słowa, jak mieszać ze sobą, a następnie wałkować składniki na dobry tekst. Ja już nie umiem, nie rozumiem, jak się obchodzić z drożdżami pamięci, jak szatkować wszystkie swoje myśli w nienaganne pesto z uczuć i dźwięcznych głosek. Rozgniatam się i ściskam, gdy poszukuję kolejnych relacji, połączeń i spojeń dla mądrych zdań, dla złotej muzyki rymów żywieniowych, smakowych i gustowych, gdy staram się oddać ten cały trud, ten apetyt na nienaganność, na piękno i doskonałość, na wdzięczność i czarująca barwę, jak miód, jak mocno palona kawa i słodowa woń. Tak bardzo bym chciała, przemówic rozsądnie i zdolnie, tak z pełnią talentu, niebieskiego aromatu ciepła piekarnika, alchemika literatury, kucharskiego plastyka i malarza tekstem, proza, nieczystymi rymami, słodyczą duszy i odzwierciedleniami każdej reakcji, tej mniejszej i większej, żywszej, spontanicznej, jak i tej spokojnej, zdolnej do zatrzymania i przystopowania. Co robić, gdy brakuje mi czasu dla kartki, nawet tej elektronicznej, gdy nie mam chwili dla rozmów, dla zastygającej masy ideałów i żaru węgielnych marzeń.
Powrót, spokój, chwila na oddech i ciężkie dłonie. I od nowa. Zaczynam.
To nie tak, że ja już nie umiem. Ja umiem ciągle tak samo. Z miłości do słów się nie wyrasta, w prawdziwej radości pisania zostaje się już do końca swoich dni. To tak działa, że przez moment nie potrafię, a może po prostu nie chcę, zwyczajnie się boję, obawiam się wylania, otworzenia umysłu i przekazania każdego z naznaczonych słów.
Podczas zmierzania ku nicości duszy zapatrzonej w wyidealizowane emocje straciłam początek swojego końca, popchnęłam się do wygórowanych marzeń o niepoprawnie fantastycznym życiu, o zapachu karmelu solonego gruboziarnistą morską solą , o lemoniadzie z organicznych cytryn, która jest zawsze świeża i słodka. Zgubiłam tą magiczną chwilę skierowaną ku nicości. Przyjemności.
Jednak Nic tu nie jest pokropione goryczą czy zanurzone w occie. Nic nie żałuje, nie narzeka, nie twierdzi, że ‘to nie to’. Nic tylko pragnie musu czekoladowego i fondue na truskawce.
A ja? Ja potrzebuję pauzy, bezpretensjonalnej ucieczki, bezobowiązkowego uśmiechu, autentycznej ulgi i odgubionego spojrzenia. Niedługo startuję, w końcu odetchnę nietoksycznym powietrzem, wolnym od ciągłych pretensji, wymagań i terminów, które każdy chciałby odłożyć w czasie. Popatrzę w morze i przypomnę sobie, że są w moim życiu naprawdę ważne istoty, nie tylko prowadzące w nicość zadania, karykatury wartości.
TARTA Z VANILLA CURD, TRUSKAWKAMI I BEZĄ NA GRYCZANYM, KAKAOWYM SPODZIE
Potrzebujesz:
spód:
- 200g mąki gryczanej
- 2 łyżki brązowego cukru pudru
- 110g masła
- 2 czubate łyżki kakao
- jajko
vanilla curd:
- 5 żółtek
- 1/2 szkl cukru trzcinowego
- 1 szkl mleka
- 1/2 szkl wody
- ziarenka z 2 lasek wanilii
- 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
beza:
- 5 białek
- 4 łyżki cukru pudru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- sól
+truskawki
Jak zrobić?
Na początek zagniatamy ciasto na spód: mieszamy wszystkie składniki i wstawiamy do lodówki na 30min. W tym czasie przygotowujemy krem waniliowy. Żółtka łączymy z cukrem i wanilią, dolewamy mleka i wody oraz dosypujemy mąkę ziemniaczaną. Wszystko dokładnie mieszamy, aby nie powstały grudki. Całość zagotowujemy w garnku (ważne, aby masę ciągle mieszać, mimo tego, że jest zupełnie płynna – bardzo szybko gęstnieje!!). Gdy curd nabierze odpowiedniej, budyniowej konsystencji zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia. Wyjmujemy ciasto na spód, wyklejamy nim tortownicę, nakłuwamy widelcem i podpiekamy w nagrzanym piekarniku w 200 stopniach przez 5 minut. Białka miksujemy z solą w wysokim naczyniu, gdy zaczną sztywnieć dodajemy do nich cukier puder i mąkę. Po tym czasie, na gryczany spód wylewamy masę budyniową, układamy truskawki i rozsmarowujemy bezę. Pieczemy kolejne 15min w 180stopniach (to w zależności od piekarnika, ale aż do zarumienienia bezy).
Świetny post!
jesteś niesamowita! Twoje słowa są magiczne, z przyjemnością się czyta i uśmiechem na twarzy oczywiście 🙂
Z usmiechem na twarzy to ja czytam takie komentarze! :*
upiekłam! wyszła PRZEPYSZNA! cała rodzina zakochana, a to wszystko dzięki Twoim wspaniałym przepisom. Ogromne dzięki za to że jesteś i dzielisz się z ludźmi swoją pasją! 🙂 :*
ale uwielbiam takie komentarze!! <3