Poczułam smak Rzymu.
Pomysł narodził się w naszych głowach jakieś 6 miesięcy temu. Nie zginął, gdyż grupa wykonawcza poczuła moc determinacji i siłę uporu, zażyczyła sobie przelot samolotem oraz mnóstwo maszerowania. Po wtarganiu siedemnastokilowych walizek do windy, tytuł wakacji marzeń przechrzciłam na ‘Boże, daj mi jak najszybszą śmierć’. Okazało się, że w wiecznym mieście spotkałam nie tylko tętniące nienaturalną zielenią rośliny, ale również wyjaławiającego rotawirusa. Cholerstwo nie pozwalało mi nawet wstać z łóżka, choć po niecałych 24godzinach czułam się niczym nowo narodzona. Dosłownie. Uczyłam się jeść i chodzić.
Dalsze losy wycieczki przeliczane były w samych pozytywach, pełnych zachwytach. Głównie ruch uliczny i komunikacja miejska dały się poznać jako pokrzepiająca zagadka, włoski temperament mnie rozczulał, jedzenie obciążało niepracujący żołądek. Własne miejsce na ziemi odnalazłam w lokalnej restauracji na ‘obrzeżach centrum’, gdzie jako półżywa blond Polka zostałam świetnie zapamiętana na kolejne kilka dni. Stołowałyśmy się tam przy każdej możliwej okazji, zacieśniając międzynarodowe więzy, uzyskiwałyśmy kolejne profity z gastronomicznych znajomości, chociażby w postaci darmowego limoncello. Ostatniego wieczoru nie obyło się bez uścisków i całusów w policzki, kelner poprawnie wykrzyczał polskie ‘Dziękuję’, ja zaś byłam pewna, że nieokiełznanie Włochów nie zna granic.
W momencie, gdy nauczyłyśmy się sprawnie poruszać tamtejszym metrem, leczyć fociattą i kompulsywnie pochłaniać pszenicę wieczorami, musiałyśmy już wracać. Do domu, do Polski, do opóźnień, nadchodzącej zimy, spokojnych trzypasmówek.
Rzym ze zdjęć? Jest piękny, niesamowity, bajeczny i filmowy. Mężczyźni ubierają się schludniej niż kobiety, pizza naprawdę smakuję domowym piecem, potykam się w każdym miejscu o wodopoje wypluwające z siebie hektolitry źródlanej wody. W zupełnej rzeczywistości ulice śmierdzą przez niepoprawnie działające służby oczyszczające miasto, które (nie) wywożą śmieci, średnio jeden strajk komunikacji miejskiej na miesiąc to normalność, a nielegalni emigranci czają się na twoją torebkę. Polacy mieszkający na stałe we Włoszech powtarzają historię o ciężkim, drogim życiu, rzymianie nie szanują dziedzictwa narodowego.
Mimo wszystko wiem, że wrócę tu, na pewno.
1. nowy KUKBUK (ekipa przeszła samą siebie, rozkręcają się moi ulubieńcy coraz bardziej!!) i Monitor Magazine (szczególnie warte do zapoznania są “30 dziwnych książek na lato”, tekst Gośki Rejmer oraz obszerny raport o zapachu) 2. ‘relaks popodróżny’ w Starbucksie, czyli tam, gdzie robią najlepsze cappuccino (nie znoszę ‘zabielanych’ kaw, tym mocniej od kiedy popijam tylko te na mleku sojowym, dla tej jednej przymrużam oko) 3. proces twórczy bloku mlecznego 4. blok mleczny z oreo i białym lionem (przepis na Instagramie, w komentarzu, pod zdjęciem) 5. jeszcze wakacyjne ujęcie, ulubione miejsce +autorka bloga 6. gelato tiramisu
* * *
- blog Susan i jej poczucie estetyki. Bardzo lubię jej zdjęcia, pisze mądrze, czyta dobre książki
- G. jest w podróży, ale zostawiła nam apetyczne knedelki (tak swoją drogą jestem pełna podziwu, sama planuję coś podobnego i wiem, jakie to ciężkie chociażby w sprawach organizacyjnych)
- przy pierwszym kontakcie z tym profilem byłam pewna, że autorka pochodzi z zagranicy, dodatkowo zajmuje się profesjonalnie zdjęciami posiłków. Jak duże zaskoczenie przeżyłam, uświadamiając sobie, że 22letnia Madzia z Gdańska tworzy takie cuda…
Źródła: 1.@EzgiPolat 2.@WaniliowaChmurka 3.@PartOfStreet (dodam, że to Warszawa!) 4.@JoeGreer
“Półżywa blond Polka” <3 Cudowne zdjęcia, marzy mi się ten Rzym, chociaż taki "oklepany" i mocno turystyczny…
A ja Rzym polecam! Włochy całe polecam! Włochów polecam, cudowni ludzie, choć tak inni w porównaniu do Polaków. A turystów odczuwa się głównie w Watykanie i to muzeach Watykańskich, nie jest tak źle, na pewno nie we wrześniu 🙂
Przemyślę skrupulatnie tę rekomendację 😉