Przepis pochodzi z bloga Home Cooking Adventure, jednak poniżej przedstawiony zawiera moje własne uwagi oraz delikatne modyfikacje. Raczej nie powielam gotowych już przepisów, ale spora grupa osób prosiła mnie o pokazanie spolszczonej wersji.
Dekalog cukiernika:
Po pierwsze: trzymajcie się, bardzo ściśle, bardzo dokładnie, powtarzam, trzymajcie się proporcji. Co do grama, co do szczypty. To naprawdę ważne.
Po drugie: białka przed ubijaniem powinny być przechowywane w temperaturze pokojowej od 24h w górę. Pomoże to Wam osiągnąć tzw. falbankę.
Po trzecie: wszystkie składniki muszą być ‘lekkie jak piórko’. Używajcie sitka co najmniej kilka razy. Ubijajcie białka aż staną się nienaturalnie sztywne.
Po czwarte: cierpliwości. Dokładnie wysuszone makaroniki to pewniak pięknego wyglądu i nieziemskiego smaku. Wilgotny środek, chrupiąca skórka – bez podwójnego suszenia (na początek na surowo, potem w piekarniku) nic Wam nie wyjdzie.
Po piąte: używajcie szklanych misek do ubijania białek. Na nich nie pozostaje tłuszczowy filtr, macie gwarancję ubicia piany.
Po szóste: poznajcie swój piekarnik. Moje makaroniki piekły się równo 12minut. Twoje mogą piec się 14, a nawet 10. Ważne, aby wyjąć je w dobrym momencie. Trochę rosyjska ruletka, mi się udało.
Po siódme: to mit, że potrzebujesz specjalnego sprzętu. Używałam szklanych naczyń, silikonowej szpatułki, wagi kuchennej, najzwyklejszego piekarnika i papieru do pieczenia. Ten ostatni zaliczy etat maty do makaroników, rękawa cukierniczego,, czy szprycy.
Po ósme: nagrzej piekarnik do 150 stopni, nie więcej. Zbyt wysoka temperatura sprawi, że powierzchnia ciasteczek stanie się popękana, ‘marmurkowa’.
Po dziewiąte: jeśli masz problemy z precyzyjnym wyciskaniem kształtów z białkowej masy, pomóż sobie! Na papierze do pieczenia odrysuj (od kieliszka do wódki chociażby ;p) niewielkie okręgi (pamiętaj o zachowaniu większych odległości). Przy formowaniu makaroników pozostanie Ci jedynie wypełniać owe kółeczka, chyba tyle jeszcze umiesz 🙂
Po dziesiąte: Boisz się, że makaroniki za bardzo się rozleją? Na czubkach surowych ciasteczek pozostały smugi po szprycy? Stuknij blaszką kilka razy o blat stołu (no tylko delikatnie :P), aby wyrównać powierzchnię poporcjowanej masy. Mi to bardzo pomogło.
A więc, do dzieła!
PODWÓJNIE CZEKOLADOWE FRANCUSKIE MAKARONIKI
Potrzebujesz:
- 125g cukru pudru przesianego przez sitko
- 75g drobnego cukru kryształu do wypieków
- duża szczypta soli
- 65-66g białek w temperaturze pokojowej(u mnie były to białka z dwóch jajek w rozmiarze L)
- 50g mąki migdałowej, czyli bardzo bardzo drobno zmielonych migdałów
- 25g niesłodzonego kakao
+krem: 120g śmietanki 30%, 120g mlecznej czekolady, łyżka masła
Jak zrobić?
- Mieszamy ze sobą cukier puder, kakao oraz mączkę migdałową. Przesypujemy jeszcze raz przez sitko.
- Białka przelewamy do szklanej miski, dodajemy sól. Miksujemy na wysokich obrotach do powstania lekkiej piany – bąbelków. Dodajemy cukier kryształ, ubijamy aż masa stanie się lśniąca, gładka, lekko ciągnąca i sztywna. Może to potrwać dość długo, także nie zrażajcie się od razu.
- Niewielkimi partiami dodajemy suche składniki (przesypując je przez sitko jeszcze raz) do piany, mieszamy szpatułką bardzo delikatnie, ‘obracając ją’.
- Napełniamy szprycę masą, wyciskamy na papier do pieczenia, tworząc niewielkie kółeczka. Blaszką stukamy kilka razy o blat stołu, następnie odstawiamy ciasteczka do osuszenia na godzinę w dość ciepłe miejsce (temperatura pokojowa, ale nie polecam przy oknie :p)
- Nagrzewamy piekarnik do 150stp., pieczemy makaroniki ok. 12minut.
- W tym czasie roztapiamy czekoladę z masłem w kąpieli wodnej, dodajemy ją do ubitej, chłodnej śmietanki, mieszamy dokładnie, chłodzimy w lodówce.
- Gdy makaroniki upieką się, odstawiamy je do ostygnięcia, dopiero potem uzupełniamy kremem.
Nigdy nie jadłam i nie robiłam makaroników, ale w koncu muszę mieć ten ”pierwszy raz”! 😉 Kuszą.