Nie wiem co Wam napisać.
Ilekolwiek rodzą się w mojej głowie postanowienia dotyczące przekazania niesztampowych myśli oraz fundamentalnych wartości, to z każdą kolejną chwilą uzmysławiam sobie, że zwyczajnie czuję rozczarowanie, że niezaprzeczalnie wyrywa się w mojej duszy brak zaspokojenia. W większości coś tam się wcześniej napatoczyło, ewentualnie w mniej zintensyfikowanej wersji, ale było, także aby nie pogłębiać i tak już monotonnej płycizny, milczę. Język mój przyodział bezpłciowość w najlepszym tego słowa znaczeniu, cierpiętnicze konwenanse zostały zachowane, mogę nazywać się autentycznym artystą antynomicznym, gdyż sama nie wiem co się ze mną dzieje. Może właśnie ukształtował się w moim życiu pierwszy pełny zaczyn dojrzałości, a kanwą wszelkich przyjemności od dziś będę określać przestrzeń pozainternetową? Przecież statyczna uczuciowo i duchowo jestem już od dłuższego czasu… Prawdopodobnie wspomniany spokój nie potrafił pohamować własnej ciekawości, więc wykalkulował sobie, że wykorzysta moją osobę przy odnajdywaniu luksusu wolności, aby sprawdzić poczucie bezpieczeństwa, zachowane jedynie w wymiarze transcendentalnym.
Nie lubię Sylwestra, nie lubię Nowego Roku. Coś się tym wszystkim ludziom ubzdurało, że to moment wielkich zmian i harmonijna parantela końca oraz początku. Najprawdopodobniej zagubiona jestem, nawiedzona, aczkolwiek rozpiera mnie duma, ponieważ nie skanuję życia przelicznikami upływającego czasu. Jako obrończyni zwierząt, najchętniej uciekałabym przed Sylwestrem wzdłuż równika, zakazała sprzedaży petard, rozpijania ohydnego szampana, a nawet organizacji żenujących imprez na rynkach miast.
Tak, ja również swojego Sylwestra odsypiałam. Tak, też nie spałam całą noc.
Z tą różnicą, że całe 12 godzin przepracowałam przed komputerem, siłując się ze słowami. Co więcej, radziłam sobie jedną ręką, ponieważ druga z ogromnym namaszczeniem rozmasowywała wystraszony, drżący psi karczek (NIE TYLKO TRADYCYJNIE O PÓŁNOCY, LECZ PRZEZ WCZEŚNIEJSZE 7 GODZIN I NASTĘPNE 4…). Jak się domyślacie, robota szła mi jak po maśle 🙂 Niemniej jednak bawiłam się wprost wyśmienicie, nie brakowało amaretto, najlepszej kawy, nowojorskiego sernika.
Jak cudownie, że ktoś ma podobne zdanie do mnie. Z tym, że ja podeszłam do tego nieco mnij radykalnie, bo stwierdziłam, ze fajerwerki powinny być tylko na imprezach organizowanych przez miasto, niech się ludzie napatrzą i pocieszą, jeśli lubią, ale, cholera, na moim osiedlu strzelać zaczynają już dzien przed Sylwestrem, a mój psiak znosi to równie cieżko, co Twój. I jak tu wyjść z nim na spacer, kiedy zaraz usłyszy huk i zmieni się w bezbronną, trzęsącą skę kuleczkę?
Nigdy też nie czułam parcia, by na Sylwestra wychodzić na jakieś dzikie imprezy, robić coś specjalnego. Tak jak to powiedziałam w tym roku do S: w urodziny możemy gdzieś wyjść, zrobić coś innego, ale 31 grudnia nie jest dla mnie dniem wyjątkowym i będę bardzo szczęśliwa, jeśli spędzę go w domu, w Jego towarzystwie.
Chyba nie pasuje do mnie miano studenta, czasem czuję się źle z tym, że dominuje u mnie domatorski tryb życia, że nie mam dużego grona znajomych, że nie jest mi łatwo przebywać w gronie ludzi których dopiero co poznałam i integrować się z nimi przy piwie(fuj, fuj.), ale zaczęło do mnie docierać, że taka po prostu jestem i akurat to nie wymaga zmiany. Z tym nie muszę walczyć i rozprawiać się, jak z jakaś negatywną cechą charakteru.
jestem zła! usunęło mi cały komentarz, który napisałam rano, więc zabieram się by napisać go znowu XD
uśmiecham się czytając Twój post, tak mądrze ujęłaś myśli w słowa, jak zawsze 🙂
cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która tak myśli. sylwestra akurat spędziłam sama, całkiem sama – z laptopem, dobrym filmem i swoimi myślami. tak wyszło, ale nie jestem też osobą, która co roku hucznie wita nowy rok. niestety nie mogłam być z moją ukochaną Zuzią w tym czasie i serce mi pęka na samą myśl, że nie jestem z nią, ale mój brat tak jak Ty, na moje zlecenie 😀 zaopiekował się nią w sylwestrową noc. tak smutno myśląc o tym co te zwierzaki przeżywają tego dnia i nie tylko, bo ludzie potrafią strzelać jeszcze kilka dni po czy przed…
kawa?! kocham kawę 🙂 jedna była rano, ale kolejna.. czemu nie? powiedzmy, że tak weekendowo można 🙂
i zgadzam się z Natalią, trochę mało studencka jestem i nie będę się zmieniać, bo nie ma w tym nic złego 🙂
ściskam mocno! :*
dużo ziarenek kawy, pyszności, miłości i spełnienia w Nowym Roku! 🙂
Ja miałam koc, wielgachne bambosze, porozciągany, mięciutki sweter, książkę, herbatę i stare odcinki “Z Archiwum X”… I to był bardzo udany wieczór… 🙂
Ja też nie przepadam za sylwesterm i nowym rokiem. Dzień jak co dzień i zmiany, jakieś postanowienia nie powinny być motywowane datą. Ja najbardziej nie rozumiem tych ludzi co to łażą na te sylwestry z dwójką Polsatem itd. Weź teraz stój z 4h na mrozie w tym ścisku. Szampana nawet tego ostatniego dnia grudnia nie tknęłam. Nawet nie miałam ochoty. Pooglądałam filmy, wypiłam parę kubków herbaty (a i kawa też się zdarzyła) i już. Bez pompy, ale nie ubolewam nad tym.
Uwielbiam Ciebie, jakbyś mnie opisywała🙈❤
Ja też tej noworocznej manii nie rozumiem. Oczywiście lepsza taka motywacja, niż żadna, ale ludziom się czasami wydaje, że jak zmieniać życie to tylko od pierwszego stycznia albo wcale. A co jest nie tak z 29 grudnia albo na przykład dziś, tu i teraz?
Strzelania petardami nie cierpię, chociaż akurat głównie z punktu widzenia matki. Przy czym zwierzakom też nie zazdroszczę, bo wielu z nich nikt nawet nie pogłaszcze i nie przytuli, żeby je uspokoić.