Skip to main content

To bardzo żenująca sytuacja.

Ze spaloną ciekawością zaglądam na kolejnego pseudobloga. Dość nawinie, przecież mnóstwo młodych tworzy coś, co uważa za totalnie wartościowe i totalnie interesujące, a wcale takie to nie jest, nawet w najdrobniejszej namiastce, najmniejszej kruszynce. Ja się chociaż nie oszukuję. Jestem bliższa bajkopisarzom niż reporterom śledczym oraz długo krzywię się nad melancholijnymi tekstami (a nadal powtarzam „drzewko” i „miłość”).

Za każdym razem czuję to samo ukłucie w śledzionie, czy innym tym takim mało omawianym na lekcjach nudnej (lecz przydatnej) biologii narządzie. Nie zabronię nikomu tworzyć, ale o co chodzi gdy klikacze klikają przeklinane pomysły ich autorsko klikających guru, co z kreatywnością nie ma nic wspólnego. Dla mnie, tak zupełnie osobiście i subiektywnie – nie trzyma się to wcale ani kupy, ani składu, ani ładu, ani Bóg mój najmilszy wie czego. Gdzie się ta młodzież zagubiła/ pozostawiła chęci dbania o swoją naturalność?

Wracam do liczenia na palcach i rachunek jest taki: znalazłam co najmniej 3 blogi analogiczne do mojego, z inspiracją Jagłowską przez duże „I” (a nawet żadną gwiazdą nie jestem). Nie wspominam o dziesiątkach marnych prób naśladownictwa White Plate czy Moich Wypieków (przepis jej, tekst prawie jej, ale mój blog)…Na prawie każdym tworze z przedziału wiekowego 15-25 znajdziesz powielone przepisy z książek kucharskich/innych blogów. Przepisane bez jakichkolwiek zmian.

Dlaczego współcześnie zabijane są wszelkie granice szacunku niewymuszonego, a wkraczające w dorosłość osobniki płci najczęściej żeńskiej nie uświadamiają sobie ważnej, najważniejszej znaczącej kwestii, że Ktoś, Ktoś zdolny i pracowity, wydał ową książkę i pragnie zastrzec sobie prawo do danego przepisu, że włożył w to mnóstwo siebie, trudu, a nawet pieniędzy, że zrobił to dla nas – odbiorców, abyśmy na co dzień mogli wzbogacać swoje kulinarne życie o nowe smaki.

No oczywiście, bezsprzecznie, bazowanie na danych przepisach i ich modyfikowanie możemy udostępniać, ale nieznaczne korekty lub ich zupełny brak pojawiający się na tej następnej śmieciowitrynie to totalna, a przecież niezamierzona parodia. Miło jest dzielić się przepisem z ulubionej książki, no poważnie. Ale to jeszcze przyjemniejsze, gdy wręczamy go na samoprzylepnej karteczce, dyktujemy składniki sąsiadce, czy nagrywamy na dyktafon penfriendowi. Ale czy warto zaburzać harmonię magii płynącą z indywidualności danego dzieła, poprzez kolejne udostępnienie wcale nienowatorskiego postu?

Boli mnie ten upokarzający Problem (tak, przez duże Pe nawet), gdyż przez takie czynności delikatnie upośledzonych osobników, młodzież wypada naprawdę słabo, bardzo słabo, cholernie słabo. Traktowani jesteśmy jako banda żałosnych hipokrytów bez własnych pomysłów.

(Nie)Stety jestem znana z tego, że za głośno mówię co myślę, krytykuję oraz narażam się na wszelkie złośliwości bezmyślnych uparciuchów, więc nie spinajcie się i nie naprężajcie za bardzo, a spokojnie słuchajcie. Nie atakuję. Ostrzegam, omawiam, podkreślam. Może do kogoś to trafi.

Niezmiernie się cieszę, że ludzie inspirują się tym co piękne, niezatapialne, bo naturalne, autentyczne, ulatniające się z serca. Radziłabym jednak, abyśmy surowiej na siebie spojrzeli i przenieśli własne ambicje troszeńkę niżej, ponieważ do wszystkiego dochodzi się z czasem (mój staż w kuchni jest aktywnym pięciolatkiem, a przecież dopiero od roku ‘pracuję’ w social mediach). Warto pamiętać o tym, że większa większość w większości kochana, to wszystko, co jest nietuzinkowe, prawdziwe, uduchowione. A zatem jeśli każdy z nas jest wyjątkowy, ponieważ niepowtarzalny, to w jakim celu upodabniamy się do innych, zatracając siebie? Naśladujesz mnie bo jestem fajna?…

(Nie dzierżę tych sytuacji, w których wszelakiej maści młodzi ludzie pytają mnie, jakie mam rady dla nich, jeśli chcą mieć tyle obserwatorów co ja. No jak ja to robię, że jestem taka oh, i ah, i eh, i tak dalej, prosto ze śpiewnika sypialnianego. A ja im za każdym razem, no kurcze, bez przerwy tłumaczę:

Jestem sobą. Może i ty sobą być powinieneś (brak znaku zapytania kontrolowany). Jesteś pięknym człowiekiem, tylko nie wierzysz w siebie. I się rujnujesz, rujnujesz niewiarą i kopiowaniem, rujnujesz tym psychopatycznym naśladowaniem. I szkoda mi Ciebie, bo jesteś cenny, jak każda żywa, poczęta dusza. Tylko że na żywca zakopujesz się w otchłani porażki. Nikt przecież nie wybił się na czymś, co było kitem, zwanym po prostu szitem /shit/. A wszystko (niestety), co nie pochodzi z twojego serca, twojej główki takie jest. I uwierz w to w końcu, bo jedyną osobą, jaka omija ten bezlitosny upadek podróby jest Lana Del Rey (…ale ona najprawdopodobniej nawet przeznaczeniu zapłaciła).

…Myślę, a nawet polecam, abyś z tym skończył. To również do Ciebie, Ty zdziwaczały kopiarzu moich starszych koleżanek. Przez ten czas, który tak regularnie marnujesz poznaj siebie, stwórz własny świat, który zachwyci ludzi osobową siłą zmiksowaną z energią twojego charakteru. To nie boli, wystarczy dać sobie odpowiednią ilość czasu.

6 Comments

  • świetny wpis kochana! zawsze to powtarzam “bądź sobą, rób to co kochasz, co płynie w Twojego serca” 🙂 teraz niestety jest mnóstwo “podróbek” w Internecie, często nieudanych stety/niestety. nie wiem co o tym myśleć, czasem po prostu żal mi i smutno, że ludzie nie potrafią znaleźć czegoś co pokaże ich prawdziwe wnętrze, tylko kopiują innych, starając się zwrócić na siebie uwagę. bezsensowny wysiłek, szczęście przynosi bycie sobą i wiara w siebie, że jestem równie wyjątkową osobą i nie muszę naśladować nikogo 🙂

  • Weronika says:

    Mnie również bardzo razi ten problem w internecie. Aż czasem przykro mi się robi gdy widzę zupełnie przekopiowany przepis i zdjęcia w niemal identycznej scenerii. Przecież ktoś wcześniej włożył w to masę pracy i serce! I dobrze, że komuś czyt. Tobie przyszło o tym powiedzieć głośno, może chociaż do części naśladowców dojdzie, że powinni zacząć szukać siebie 🙂

    • jaglowska says:

      to tak wyszło przez przypadek 🙂 przyznam szczerze, że charakter moralizatorki mnie nie bawi, ale po prostu już od jakiegoś czasu, co bliższe internetowe znajomości podsyłają mi kolejne linki do profili/blogów jak ulał przekalkowanych ode mnie. Na początek mnie to irytowało, teraz jedynie śmieszy, gdyż widzę, jak te osoby się pogrążają.I znowu to napiszę, jak przy poprzednim komentarzu: niezmiernie się cieszę, że wypowiedziałaś swoje zdanie, bo jesteś jedną z reprezentantek niesamowicie zdolnych ludzi, którym życzę jak najlepiej. buźka!

  • misiapysia says:

    nienatemat: lubisz chodzic na imprezy?

    • jaglowska says:

      Zależy o jakie imprezy pytasz. Pojęcie bardzo szerokie. Ale raczej nie, jeśli owa impreza nie dotyczy grona moich najbliższych osób, to chyba już z tego wyrosłam. Jeśli mowa o imprezach ale kulturalnych, to bardzo lubię, oczywiście jeśli jest coś wartego uwagi.
      Co jak co jednak najlepszą imprezą jest dla mnie biwak za miastem z dwiema/trzema osobami, modern talking i własną butelką

Leave a Reply