Wracam do wytrawnych przepisów. Bez szaleństw, tych najprostszych, które przygotowuję na co dzień, nie mając zbyt dużo czasu na eksperymenty w kuchni. Zacznijmy od kotleta z pieczarek, wyczekiwanego i obiecanego, wytrwałego kompana, który dzielnie zastępuje babcine mielone (a mi trudno w tych roślinnych zamiennikach dogodzić). Doskonale smakuje w burgerze, jako klopsiki w sosie, czy tradycyjny kotlecik z ziemniakami i mizerią. Niewielka ilość składników i minimum zaangażowania. Przepisów, na wytrawne posiłki jeszcze się uczę. Zawsze miałam problem z laboratoryjną dokładnością przy podawaniu proporcji, ale jak się okazało…tutaj moje problemy sięgnęły zenitu. Więc mam nadzieję, że mi wybaczycie – szczególnie, że kotlety wychodzą zawsze, wdzięcznie się z nimi eksperymentuje i myślę, że są właśnie idealne na początku roślinnej przygody.
KLASYCZNY KOTLET Z PIECZAREK /porcja na ok. 8 klasycznych kotlecików/
Potrzebujesz:
- 300-400g pieczarek
- 2 szalotki
- 2 ząbki czosnku
- ulubione zioła – u mnie klasycznie świeża natka pietruszki
- świeżo mielony pieprz i sól do smaku
- mała marchewka
- 3 łyżki sosu sojowego (ja daję więcej, ale bardzo lubię wyraziste w smaku potrawy!)
- szczypta wędzonej papryki (jeśli nie lubicie tego posmaku, możecie pominąć)
- szczypta chilli/ sriracha do smaku (lub świeże chilli)
- bułka tarta (za każdym razem dodaje inną ilość, w zależności od tego ile wody mają w sobie warzywa – na oko – opowiem o tym niżej, ale przygotujcie się, że będzie to co najmniej 1/4 szkl)
- jedna łyżka siemienia lnianego mielonego i 2 łyżki wody (lub jedno jajko)
Jak zrobić?
- Jeśli posiadasz malakser/szatkownice/blender, to masz problem z głowy 🙂 Wrzucasz wszystkie składniki do kielicha (no może oprócz bułki tartej) i czekasz, aż powstanie w miarę jednolita masa – nie musi być gładka jak pasztet, chyba, że taką lubisz. Ja osobiście przepadam za drobno poszatkowanymi pieczarkami, które po usmażeniu tracą swoją chrupkość, ale nie smakują jak pasta na kanapki.
- Do powstałej masy dodajemy bułkę tartą i zagniatamy. Ogólnie zależy nam na uzyskaniu dość delikatnej, ale nie płynnej konsystencji, z której spokojnie uformujemy dowolnej wielkości kulki. Wszystko zależy od Waszych preferencji. Jeśli dodacie więcej bułki, masa po upieczeniu/usmażeniu może przypominać coś na kształt kotletów ze strączków. Również możecie dodać mąki, jednak z nią łatwo przesadzić. Ja lubię miękkie kotlety, więc bułki zazwyczaj daję czubatą 1/2 szkl.
- Formujemy kotleciki, obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym oleju do zbrązowienia. Możecie je także upiec (np. w 190stp. przez 20-30min), ale pamiętajcie, że pieczony kotlet ZAWSZE jest mniej smaczny niż taki tłuściutki 🙂 Aaaa…i jeszcze jedno! Jeśli do składników dodacie garść pestek słonecznika, to odkryjecie nowy level smaku.
- Teraz wersja dla ubogich, którzy malaksera nie posiadają. Zasada jest ogólnie taka sama, z tym, że twarde warzywa tarkujemy na drobnych oczkach, dodajemy do nich przyprawy, a z siemienia i wody przygotowujemy wegańskie jajo (jak? wujek Google Ci podpowie).
- Do powstałej masy dodajemy bułkę tartą i trzymamy się powyższych instrukcji, więcej zmian nie ma 🙂
Kotleta podaliśmy w domowej bułce hamburgerowej z udawanym serem, sałatą, ostrym sosem sriracha, cebulą i pomidorami.
*aha, z tej porcji wyszły nam 4 kotlety do bułek!!