Skip to main content

Wracam do wytrawnych przepisów. Bez szaleństw, tych najprostszych, które przygotowuję na co dzień, nie mając zbyt dużo czasu na eksperymenty w kuchni. Zacznijmy od kotleta z pieczarek, wyczekiwanego i obiecanego, wytrwałego kompana, który dzielnie zastępuje babcine mielone (a mi trudno w tych roślinnych zamiennikach dogodzić). Doskonale smakuje w burgerze, jako klopsiki w sosie, czy tradycyjny kotlecik z ziemniakami i mizerią. Niewielka ilość składników i minimum zaangażowania. Przepisów, na wytrawne posiłki jeszcze się uczę. Zawsze miałam problem z laboratoryjną dokładnością przy podawaniu proporcji, ale jak się okazało…tutaj moje problemy sięgnęły zenitu. Więc mam nadzieję, że mi wybaczycie – szczególnie, że kotlety wychodzą zawsze, wdzięcznie się z nimi eksperymentuje i myślę, że są właśnie idealne na początku roślinnej przygody.

2018-12-30 09.02.23 1-01.jpeg

KLASYCZNY KOTLET Z PIECZAREK /porcja na ok. 8 klasycznych kotlecików/

Potrzebujesz:

  • 300-400g pieczarek
  • 2 szalotki
  • 2 ząbki czosnku
  • ulubione zioła – u mnie klasycznie świeża natka pietruszki
  • świeżo mielony pieprz i sól do smaku
  • mała marchewka
  • 3 łyżki sosu sojowego (ja daję więcej, ale bardzo lubię wyraziste w smaku potrawy!)
  • szczypta wędzonej papryki (jeśli nie lubicie tego posmaku, możecie pominąć)
  • szczypta chilli/ sriracha do smaku (lub świeże chilli)
  • bułka tarta (za każdym razem dodaje inną ilość, w zależności od tego ile wody mają w sobie warzywa – na oko – opowiem o tym niżej, ale przygotujcie się, że będzie to co najmniej 1/4 szkl)
  • jedna łyżka siemienia lnianego mielonego i 2 łyżki wody (lub jedno jajko)

Jak zrobić?

  1. Jeśli posiadasz malakser/szatkownice/blender, to masz problem z głowy 🙂 Wrzucasz wszystkie składniki do kielicha (no może oprócz bułki tartej) i czekasz, aż powstanie w miarę jednolita masa – nie musi być gładka jak pasztet, chyba, że taką lubisz. Ja osobiście przepadam za drobno poszatkowanymi pieczarkami, które po usmażeniu tracą swoją chrupkość, ale nie smakują jak pasta na kanapki.
  2. Do powstałej masy dodajemy bułkę tartą i zagniatamy. Ogólnie zależy nam na uzyskaniu dość delikatnej, ale nie płynnej konsystencji, z której spokojnie uformujemy dowolnej wielkości kulki. Wszystko zależy od Waszych preferencji. Jeśli dodacie więcej bułki, masa po upieczeniu/usmażeniu może przypominać coś na kształt kotletów ze strączków. Również możecie dodać mąki, jednak z nią łatwo przesadzić. Ja lubię miękkie kotlety, więc bułki zazwyczaj daję czubatą 1/2 szkl.
  3. Formujemy kotleciki, obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym oleju do zbrązowienia. Możecie je także upiec (np. w 190stp. przez 20-30min), ale pamiętajcie, że pieczony kotlet ZAWSZE jest mniej smaczny niż taki tłuściutki 🙂 Aaaa…i jeszcze jedno! Jeśli do składników dodacie garść pestek słonecznika, to odkryjecie nowy level smaku.

 

  1. Teraz wersja dla ubogich, którzy malaksera nie posiadają. Zasada jest ogólnie taka sama, z tym, że twarde warzywa tarkujemy na drobnych oczkach, dodajemy do nich przyprawy, a z siemienia i wody przygotowujemy wegańskie jajo (jak? wujek Google Ci podpowie).
  2. Do powstałej masy dodajemy bułkę tartą i trzymamy się powyższych instrukcji, więcej zmian nie ma 🙂

2018-12-30 09.03.07 1.jpg

Kotleta podaliśmy w domowej bułce hamburgerowej z udawanym serem, sałatą, ostrym sosem sriracha, cebulą i pomidorami.

*aha, z tej porcji wyszły nam 4 kotlety do bułek!!

Leave a Reply